Nike Lunarglide 6 – księżycowy test sentymentalny

Z ener­gią i szu­mem gór­skie­go stru­mie­nia prze­la­ły się przez moją gło­wę set­ki myśli i wspo­mnień, gdy dowie­dzia­łam się, że ponow­nie będę mia­ła oka­zję pobie­gać w fla­go­wym mode­lu obu­wia ze staj­ni Nike, jakim od kil­ku lat jest Lunar­gli­de.

Był czas, że „Luna­ry” (trój­ki) były moimi pierw­szy­mi w peł­ni uko­cha­ny­mi buta­mi. Wie­le mnie z nimi łączy­ło: set­ki bie­gów, pierw­sze try­um­fy, wiatr, słoń­ce, śnieg i nigdy nie zli­czo­na ilość kilo­me­trów. Co praw­da z cza­sem roz­sta­li­śmy się z chę­ci poszu­ki­wa­nia nowych doświad­czeń i wra­żeń, ale cóż — kobie­ta zmien­ną jest, jak powszech­nie wia­do­mo.

Kie­dy otwo­rzy­łam cha­rak­te­ry­stycz­ne poma­rań­czo­we pudeł­ko moje ser­ce zabi­ło w przy­spie­szo­nym ryt­mie, być może jest coś w stwier­dze­niu, iż sta­ra miłość nigdy nie rdze­wie­je. Cóż pomy­śla­łam, spraw­dzi­my to wkrót­ce w pra­niu – to zna­czy w bie­ga­niu.
Nie będę ukry­wa­ła, widok jaki ujrza­łam nie był dla mnie zupeł­nym zasko­cze­niem. Spraw­dzi­łam wcze­śniej to i owo w „necie”, nie mniej jed­nak i tak zawar­tość pudeł­ka mile połech­ta­ła moje poczu­cie este­ty­ki.
Z mojej pierw­szej orga­no­lep­tycz­nej oce­ny wyni­ka­ło jasno — tak to jest TO, one mają w sobie TO coś…
Nowe Lunarglide’y 6-tej gene­ra­cji w niczym nie przy­po­mi­na­ją tró­jek. Wizu­al­nie odbie­gły rów­nież dale­ko od lek­ko nobli­wej, szy­deł­ko­wej sty­li­sty­ki zna­nej z pią­tej edy­cji buta.
Szóst­ki to od nowa zapro­jek­to­wa­ny pro­dukt, zde­cy­do­wa­nie zasłu­gu­ją­cy na mia­no księ­ży­co­we­go, urze­ka­ją­cy swo­ją szla­chet­ną, futu­ry­stycz­ną for­mą, któ­ra nie jest tyl­ko ozdob­ni­kiem, ale pod­po­rząd­ko­wa­na jest funk­cji jaką ma peł­nić. To przy­kład dobre­go połą­cze­nia kon­struk­cji z design’em.

Cho­lew­ka

Pierw­sze co rzu­ca się w oczy, po wyję­ciu butów z cha­rak­te­ry­stycz­ne­go, poma­rań­czo­we­go pudeł­ka to bez­sz­wo­wa cho­lew­ka, któ­ra urze­ka swo­im futu­ry­stycz­nym wyglą­dem. Duża ilość ażu­ro­wych, wen­ty­la­cyj­nych trój­ką­tów powin­na zachę­cić dłu­go­dy­stan­sow­ców do się­gnię­cia po
Lunarglide’a 6. Już z pozio­mu wyglą­du but infor­mu­je, że będzie dobrze „oddy­chał” i chęt­nie odda na zewnątrz nad­miar cie­pła. Gęsta zewnętrz­na sia­tecz­ka i deli­kat­na tka­ni­na wyściół­ki umiesz­czo­na wewnątrz buta zapew­ni sto­pom dosta­tecz­ną ochro­nę przed nie­po­żą­da­ny­mi obiek­ta­mi, pra­gną­cych wtar­gnąć do wewnątrz by siać spu­sto­sze­nie na naszej skó­rze. Dodat­ko­wym atu­tem jest ogra­ni­cze­nie do mini­mum prze­szyć wewnątrz cho­lew­ki, oraz zasto­so­wa­nie tzw. pła­skich szwów. Nie zapo­mnia­no rów­nież o połą­cze­niu na sta­łe języ­ka z wewnętrz­ną tka­ni­ną cho­lew­ki. Ten pro­sty zabieg eli­mi­nu­je moż­li­wość prze­su­wa­nia się języ­ka pod­czas bie­gu. Z zado­wo­le­niem pochy­li­łam czo­ło przed wymie­nio­ny­mi wcze­śniej roz­wią­za­nia­mi, mają­cy­mi na celu zadbać o kom­fort i zdro­wie naszych stóp – tak wła­śnie winien wyglą­dać dobrze zapro­jek­to­wa­ny but bie­go­wy. Jest to rów­nież ukłon w kie­run­ku osób mają­cych pro­blem z odróż­nie­niem skar­pet ozna­czo­nych lite­ra­mi L i R. Mogą one śmia­ło się­gnąć po ten model i spró­bo­wać bie­go­we­go poszy­bo­wa­nia z goły­mi sto­pa­mi, bez obaw o ich póź­niej­szą kon­dy­cję.
Czar­ne „haki” Nike umiesz­czo­ne na bia­łej cho­lew­ce kla­sycz­nie i z dyna­mi­ką uzu­peł­nia­ją całość, wyraź­nie infor­mu­jąc prze­bie­ga­ją­ce obok buty z kim mają do czy­nie­nia. Co cie­ka­we kul­to­wa już wypo­wiedź okre­śla­ją­ca nowa­tor­skie stan­dar­dy postrze­ga­nia bar­wy „…że czar­ne jest bia­łe” sta­ła się w tym przy­pad­ku cia­łem. Nocą czar­ne „haki” lśnią inten­syw­nym bia­łym, odbla­sko­wym świa­tłem. Jak widać wszyst­ko jest moż­li­we, przy­naj­mniej dla Nike’a.

Fly­wi­re

Sznu­rów­ki płyn­nie prze­śli­zgu­ją się przez dziur­ki i dosko­na­le współ­gra­ją z sys­te­mem Fly­wi­re , któ­ry w tym mode­lu wyko­na­ny jest z poje­dyn­czej, cien­kiej lin­ki opla­ta­ją­cej wie­lo­krot­nie naszą sto­pę, mają­cej za zada­nie spo­wo­do­wać, iż cho­lew­ka przy­lgnie do niej niczym dru­ga skó­ra.
Czy sys­tem rze­czy­wi­ście potra­fi ide­al­nie dopa­so­wać buta do nogi? Po wsu­nię­ciu sto­py do środ­ka i zasznu­ro­wa­niu buta oka­za­ło się, że but wyda­je się być szy­ty na mia­rę. Fly­wi­re w tym wypad­ku rze­czy­wi­ście nie zawio­dło moich ocze­ki­wań. But bez tru­du daje się ide­al­nie dopa­so­wać do śród­sto­pia i w połą­cze­niu z mięk­kim i miłym w kon­tak­cie języ­kiem two­rzy na sto­pie coś na kształt dobrze i pew­nie obej­mu­ją­cej sto­pę orte­zy, dają­cej poczu­cie bez­pie­czeń­stwa.

Zapię­tek

Zapię­tek to kolej­ny ele­ment Lunargilde’a 6 zde­cy­do­wa­nie war­ty opi­sa­nia. Tech­nicz­ną per­fek­cję uzy­ska­no dzię­ki zasto­so­wa­niu sztyw­nej, bie­gną­cej wokół pię­ty obej­my, moc­no roz­sze­rza­ją­cej się w miej­scu połą­cze­nia z pode­szwą. Kon­struk­cja ta nie­zwy­kle moc­no i sta­bil­nie przy­trzy­mu­je pię­tę w miej­scu dla niej prze­zna­czo­nym, z żela­zną kon­se­kwen­cją nie pozwa­la­jąc jej na swo­bod­ne har­ce.
Wnę­trze zapięt­ka jest zatem odpo­wied­nio sztyw­ne i mięk­kie zara­zem, dzię­ki sprę­ży­stej wyściół­ce, któ­ra sta­now­czo, ale mięk­ko i przy­jem­nie obej­mu­je achil­le­sa. Uda­ło się zatem uzy­skać coś, co okre­ślić może wyłącz­nie oksy­mo­ron: mięk­kie ima­dło. Czy moż­na chcieć cze­goś wię­cej? Praw­do­po­dob­nie nie, ale i tak otrzy­ma­my coś jesz­cze. Po zewnętrz­nej stro­nie zapię­tek pokry­ty jest prze­strzen­nym, design’erskim dese­niem, któ­ry współ­gra­jąc z pode­szwą two­rzy inte­re­su­ją­cą for­mę, wyraź­nie gra­ją­cą świa­tło­cie­niem. Jest to praw­dzi­we rene­san­so­we zwień­cze­nie dzie­ła sztu­ki jakim może być jak się oka­zu­je zapię­tek bie­go­we­go buta. Gadżet? Być może, ale prze­cież waż­ne jest nie tyl­ko jak się bie­ga… Ale i jak wyglą­da.

Pode­szwa

Pode­szwa to ele­ment któ­re­mu poświę­ci­łam naj­wię­cej cza­su pod­czas mojej pierw­szej, zapo­znaw­czej rand­ki z Lunarglid’em 6. Od spodu jej pięć kolo­rów nie­co ruben­sow­ski­mi linia­mi two­rzy inte­re­su­ją­ce kształ­ty odpo­wia­da­ją­ce mapie zróż­ni­co­wa­nia naci­sków sto­py w cza­sie bie­gu. Mięk­kie owal­no kon­cen­trycz­nie obwo­dy wyko­na­ne są z gumy o róż­nej twar­do­ści i mają zapew­nić jak naj­lep­szą przy­czep­ność do pod­ło­ża w cza­sie bie­gu i polep­szyć prze­ta­cza­nie sto­py, zwięk­sza­jąc tym samym dyna­mi­kę bie­gu. Szó­sty, czar­ny kolor został zare­zer­wo­wa­ny dla twar­dej gumy węglo­wej, mają­cej na celu zabez­pie­czyć pode­szwę w miej­scu naj­bar­dziej nara­żo­nym na wytar­cie.
Wewnętrz­na część pode­szwy zosta­ła wyko­na­na z dwóch rodza­jów pian­ki. Domi­nu­ją­cej lek­kiej i sprę­ży­stej pian­ki Luna­ron, mają­cej za zada­nie dobrze ochro­nić nasze sta­wy w cza­sie bie­gu i z tward­szej pian­ki Phy­lon, któ­rej celem jest pod­par­cie łuku sto­py i usta­bi­li­zo­wa­nie jej w cza­sie prze­ta­cza­nia, co oznaj­mio­no świa­tu napi­sem umiesz­czo­nym na bucie: Dyna­mic Sup­port czy­li Dyna­micz­ne Wspar­cie. Uzy­ska­ny w ten spo­sób sys­tem ma za zada­nie dopa­so­wać się do naszej sto­py pod­czas bie­gu, aktyw­nie reagu­jąc zarów­no na spo­sób sta­wia­nia sto­py jak i na siłę z jaką sto­pa ude­rza o pod­ło­że. Dyna­mic Sup­port ma zatem za zada­nie wyczuć w jaki spo­sób poru­sza się bie­gacz, czy potrze­bu­je dodat­ko­wej amor­ty­za­cji oraz czy sto­pa potrze­bu­je dodat­ko­we­go wspar­cia w miej­scu wyskle­pie­nia, a następ­nie zare­ago­wać na i odpo­wied­nio się do tych potrzeb dosto­so­wać.
Według inży­nie­rów Nike, sys­tem ten jest uni­wer­sal­ny, ozna­cza to, że buty wypo­sa­żo­ne w tech­no­lo­gię Dyna­micz­ne­go Wspar­cia mogą być uży­wa­ne zarów­no przez bie­ga­czy poru­sza­ją­cy się kro­kiem neu­tral­nym jak i ze skłon­no­ścią do pro­na­cji, bez zna­cze­nia jest rów­nież czy bieg odby­wa się z pię­ty czy z śród­sto­pia. Czy to dzia­ła? Oka­że się w pra­niu , no tak w bie­ga­niu. Już jutro.

Reasu­mu­jąc, nowe „glaj­dy” z pew­no­ścią przy­pad­ną do gustu dam­skiej czę­ści spo­łe­czeń­stwa bie­ga­ją­ce­go i zła­mią nie jed­no kobie­ce ser­ce. Męż­czyź­ni rów­nież nie powin­ni przejść obo­jęt­nie obok „szó­stek”, zwłasz­cza ci, któ­rym sty­li­sty­ka Huracan’a czy Vene­no spę­dza cza­sem sen z powiek.
Lunarglide’y 6 to buty, obok któ­rych zde­cy­do­wa­nie cięż­ko jest przejść obo­jęt­nie, a ich wygląd wart jest dłu­ta rene­san­so­we­go arty­sty.

Bieg

Pierw­szy ogień, to 14-to kilo­me­tro­wy, asfal­to­wy pod­bieg z Kowar na prze­łęcz Okraj połą­czo­ny
z 10-cio kilo­me­tro­wym powro­tem leśnym duk­tem o nawierzch­ni żwi­ro­wo kamien­nej. Buty oka­za­ły się być bar­dzo sprę­ży­ste i dyna­micz­ne, a ich dopa­so­wa­nie do sto­py jest napraw­dę na naj­wyż­szym pozio­mie. Nie­za­leż­nie od tere­nu, kon­struk­cyj­nie per­fek­cyj­na cho­lew­ka powo­du­je, że w cza­sie bie­gu buy nie­zmien­nie pew­nie i sta­bil­nie trzy­ma­ją się sto­py, z upo­rem z jakim toną­cy trzy­mał­by się brzy­twy — gdy­by miał tako­wą moż­li­wość.
Poko­ny­wa­nie kolej­nych kilo­me­trów asfal­tu w „szóst­kach” to czy­sta przy­jem­ność, dyna­mi­ka i dosko­na­łe prze­ta­cza­nie powo­du­ją, że chce się biec. Lunarglide’y 6 to bez wąt­pie­nia praw­dzi­wi poże­ra­cze asfal­tu, dają­cy wie­le rado­ści z ich uży­wa­nia. W trud­niej­szym tere­nie może­my doce­nić sta­bi­li­za­cję i amor­ty­za­cję buta, jed­nak pła­ski bież­nik nie daje już tak dobre­go uczu­cia trzy­ma­nia trak­cji jak ma to miej­sce na asfal­cie, choć trze­ba przy­znać, że i szu­ter poko­ny­wa­ny w „szóst­kach” szyb­ko pozo­sta­je jedy­nie wspo­mnie­niem zare­je­stro­wa­nym za pomo­cą GPS-a.
Oka­za­ło się rów­nież, co było zgod­ne z moimi przy­pusz­cze­nia­mi, że buty nie wyma­ga­ją wcze­śniej­sze­go roz­bie­ga­nia. Przez cały czas trwa­nia bie­gu Lunarglide’y 6 oto­czy­ły mnie kom­for­to­wą opie­ką, nie pozwa­la­jąc na powsta­nie jakich­kol­wiek obtarć lub innych dole­gli­wo­ści.

Dru­gi ogień, to dzień poświę­co­ny na dość cięż­ki, szyb­ki tre­ning inter­wa­ło­wy i siło­wy. Nie­wiel­ka waga i sprę­ży­stość były moimi zde­cy­do­wa­ny­mi sprzy­mie­rzeń­ca­mi. Tward­sza cześć pode­szwy śród­sto­pia zde­cy­do­wa­nie uła­twia szyb­kie poko­ny­wa­nie setek i jest ukło­nem w kie­run­ku wszyst­kich tych, któ­rzy nie lubią nad­mier­ne­go zapa­da­nia się sto­py, ale cenią sobie jed­no­cze­śnie kom­for­to­we bie­ga­nie, któ­re nie zmu­sza do korzy­sta­nia z gabi­ne­tów orto­pe­dycz­nych.
Tar­tan, asfalt i kost­ka bru­ko­wa w peł­ni współ­dzia­ła­ły z mapą zróż­ni­co­wa­nia naci­sków sto­py umiesz­czo­ną na pode­szwie. Dosko­na­ła przy­czep­ność oraz przy­jem­ne uczu­cie odda­wa­nia ener­gii przy więk­szych pręd­ko­ściach towa­rzy­szy­ły mi przez cały tre­ning.

Kolej­ne spo­tka­nia z Lunarglide’ami 6 poświę­co­ne zosta­ły na prze­bie­gnię­cie dodat­ko­wej, testo­wej set­ki kilo­me­trów w róż­nych kon­fi­gu­ra­cjach bie­go­wych. Odczu­cia jakich dozna­łam na tym dystan­sie utwier­dzi­ły mnie w prze­ko­na­niu, że księ­ży­co­we skrzy­dła naj­le­piej spraw­dzą się w roli wier­nych towa­rzy­szy dłu­gich wybie­gań. Naj­le­piej spraw­dzą sie na miej­skich tra­sach. Rów­nych, twar­dych nawierzch­niach, na któ­rych w peł­ni będzie moż­na wyko­rzy­stać ich poten­cjał, nie­za­leż­nie od rodza­ju i tem­pa tre­nin­gu. Moje testo­we „szóst­ki” poka­za­ły mi, że potra­fią być buta­mi, w któ­rych rze­czy­wi­ście uda­je się poszy­bo­wać księ­ży­co­wym kro­kiem, a w ich kom­for­to­wych obję­ciach łatwo zapo­mnieć o ota­cza­ją­cym nas bożym świe­cie, mimo­wol­nie prze­kra­cza­jąc zapla­no­wa­ny dystans tre­nin­go­wy.

Lunar­gli­de 6 – pod­su­mo­wa­nie

Tego­rocz­na szó­sta edy­cja Lunargide’a uka­za­ła świa­tu model, któ­ry został zapro­jek­to­wa­ny z dba­ło­ścią o naj­drob­niej­sze deta­le, jest to but prze­my­śla­ny od czub­ka języ­ka do koń­ca swo­jej, wzmoc­nio­nej gumą węglo­wą pode­szwy. Do jego wyko­na­nia uży­to mate­ria­łów dobrej jako­ści i jak to zwy­kle bywa u Nike’a zadba­no o napraw­dę wyso­ką jakość pro­duk­cyj­ną. Dzię­ki temu uda­ło się uzy­skać pro­dukt, któ­ry pozwo­li zado­wo­lić sze­ro­kie gro­no odbior­ców – od tych, któ­rzy dopie­ro zaczy­na­ją swo­ją przy­go­dę bie­go­wą po tych, któ­rzy mają już swo­je tysią­ce w nogach.
Pole­cam „szóst­kę” bie­ga­czom o sto­pie neu­tral­nej i umiar­ko­wa­nie pro­nu­ją­cej, poszu­ku­ją­cych wygod­ne­go, sta­bil­ne­go i lek­kie­go buta tre­nin­go­we­go, prze­zna­czo­ne­go przede wszyst­kim do twar­dych nawierzch­ni, któ­ry ze wzglę­du na nie­wiel­ką wagę i ofe­ro­wa­ny kom­fort z powo­dze­niem da się zaadop­to­wać jako but star­to­wy na dystans od „dychy” w górę.

Pozdra­wiam i życzę wie­lu kilo­me­trów.

P.S.
Ostat­ni dzień moich bie­go­wych waka­cji zasko­czył mnie w cza­sie bie­gu stru­ga­mi zim­ne­go desz­czu i podmu­cha­mi pory­wi­ste­go wia­tru, co odci­snę­ło swo­je mokre pięt­no nie tyl­ko na mojej oso­bie, ale i na butach, w któ­rych bie­głam, Dzię­ki tej nie­zbyt przy­jem­nej przy­go­dzie mogłam jed­nak spraw­dzić przy­dat­ność Lunarglide’ów 6 w trud­nych, ulew­nych wręcz warun­kach. Zgod­nie z moimi wcze­śniej­szy­mi przy­pusz­cze­nia­mi oka­za­ło się, że buty dosko­na­le trzy­ma­ją się mokrej asfal­to­wo-beto­no­wej nawierzch­ni dając peł­ną kon­tro­lę nad trak­cją. Guma węglo­wa umiesz­czo­na na pię­cie sta­bil­nie kotwi­czy nogę wykrocz­ną, nato­miast zróż­ni­co­wa­ne pod wzglę­dem twar­do­ści ele­men­ty przed­niej czę­ści pode­szwy dobrze eli­mi­nu­ją uślizg sto­py zakrocz­nej w kie­run­ku odwrot­nym od bie­gu.

Buty do bie­ga­nie dam­skie Nike Lunar­gli­de 6 (654434–101 ) — cena oko­ło 425zł
Kolor według pro­du­cen­ta: whi­te, black, hyper pink, hyper cobalt

Foto­gra­fia — Rafał Tra­far­ski