Milczenie owiec
Przedwczoraj postanowiłam przebiec coś w okolicach „połówki”. Zaplanowałam bieg ciągły na dystansie 24-ech kilometrów. Mimo późnej pory – było już koło godziny 19.30 – chciałam zrealizować swój plan biegowy na popularnej ścieżce biegowej – „między mostami”. Cztery pętle i po krzyku, ostatecznie dnia przybywa i nieomal do 22.00 jest widno… W każdym bądź razie da się biegać bez czołówki. Biegło mi się fajnie. Deszcz przestał padać, powietrze było świeże i rześkie – pogoda wręcz idealna. Lekko miękka nawierzchnia wałów potęgowała tylko przyjemność biegu. Tak mijał kilometr za kilometrem, dystans przybywał – czas uciekał. Na trasie żywego ducha, zwłaszcza po drugiej stronie Odry – na nowo wyremontowanym odcinku wału. Cicho, pusto, szczerze powiedziawszy byłam zdziwiona tym nagłym wyludnieniem trasy. Biegłam tak i biegłam, rozmyślając o tym i o tamtym, wsłuchując się w tempo stawianych kroków. Właściwie przestałam śledzić otoczenie, odcięłam się od niego, zwłaszcza, że zaczęło szarzeć i musiałam skupić na kilku metrach przede mną. To duży błąd. O ja pieprzę, co to za świr?! Pomyślałam. Lata po krzakach w masce, ludzi straszy. W nogi! Wrzuciłam piąty bieg, szybko oddalając się od podejrzanego osobnika, jeżeli nie nazywa się Usain Bolt, z pewnością mnie nie dogoni. Biegnę prędko – byle do mostu, do światła, do ludzi. Jak najdalej od tego feralnego miejsca i tego dziwacznego osobnika.
Po powrocie zaczęłam przeszukiwać sieć w poszukiwaniu informacji dotyczących biegu w dziwacznej masce. Okazało się, że istotnie – są takowe. Podobno poprawiają wydolność tlenową i kilka innych parametrów. Ja jednak, póki co, czuję do nich wstręt i urazę. Zastanawiam się po co u diabła wydawać blisko 400 zł na takowe ustrojstwo? Żeby straszyć niewiasty biegające wieczorem? Czy to działa i czy da się w tym biegać za dnia, bez obawy, że trening zakończy się umieszczeniem w szpitalnym oddziale psychiatrycznym? Gdy po czasie myślę o tej straszno-śmiesznej historii stale towarzyszy mi refleksja: biegając zawsze należy być czujnym, obserwować otoczenie i mieć świadomość, że prawdziwych drani na świecie nie brakuje i możemy niestety spotkać ich na swojej biegowej drodze. Tak więc wieczorem zdecydowanie najlepiej nie biegać samemu, gdyż nie każda tego typu historia kończy się tylko fałszywym alarmem. |