Nike Lunarglide 3 – powrót spod szafy

Pięć dni temu, po dłuższej przerwie powróciłam do regularnych, mocnych treningów. Wraz ze mną na ścieżki biegowe powróciły (wygrzebane spod szafy) moje pierwsze, profesjonalne i w pełni ukochane buty biegowe – Nike Lunarglide 3.

Kiedy lata temu założyłam je pierwszy raz na nogi zachwyciły mnie tak, że gdy tylko nadarzyła się okazja kupiłam dodatkowe dwie pary – w wersji shild i klasycznej. Tym samym stałam się posiadaczką trzech par Lunarglide’ów 3. Było to na przełomie roku 2011/2012. Swoje pierwsze zawody przebiegłam w tych butach. Był to półmaraton w Kościanie.
Nigdy nie żałowałam tego zakupu i chociaż dwie z wymienionych par zakończyły swoje biegowe życie, nadal wspominam je ciepło i w superlatywach.
Ku mojej niekłamanej radości okazało się, że w trzecich, wykopaliskowych Lunarach nadal biega się wyśmienicie, a lata spędzone pod szafą w kartonowym pudełku wcale im nie zaszkodziły.

Czas okazał się być bardzo łaskawy dla pianki Lunarlon, z której zrobiona jest podeszwa albo, czego wykluczyć nie mogę, to pianka okazała się być na tyle trwała, iż oparła się upływowi czasu. Nieważne. Istotnym jest fakt, że gdy ponownie po dwóch latach założyłam Lunarglide’y 3, na nogi wróciło znane mi uczucie miękkości i komfortowego dopasowana do stopy.

Obecnie biegam również w tegorocznym modelu Lunarglide 6. Na przestrzeni czasu buty przeszły wiele przemian i szóstki mocno odbiegają od swoich poprzedników. Przede wszystkim zmieniła się strona wizualna i technologiczna. Pojawił się nowy system wiązania Flywire – nylonowe linki oplatające stopę, które współgrają ze sznurówkami dając doskonałe dopasowanie buta do stopy i stabilizację w części środkowej. W „trójkach” były to panele z miękkiego tworzywa. Dzięki takiemu zabiegowi zmniejszyła się waga butów. Dla rozmiaru US8, europejskie 39 – damski model Lunarglide 3 waży 261 gramów, a Lunarglide 6 to już zaledwie 230gramów. Zastosowano lżejszą, bardziej przewiewną cholewkę. Zmieniono również konstrukcję podeszwy. W „szóstce” zastosowano rozwiązania mające na celu współgrać ze zróż­ni­co­wa­nymi siłami działającymi na stopę w cza­sie biegu. Przekonstruowano również bieżnik, który ma współdziałać z systemem amortyzacji i przetaczania. Jego charakter stał się o wiele łagodniejszy i na pierwszy rzut oka sugeruje zastosowanie: twarde równie nawierzchnie. Dodatkowo, w celu lepszej stabilizacji poszerzono podeszwę w śródstopiu i na pięcie.


Więcej o butach Nike Lunarglide 6 w teście:
Nike Lunarglide 6 – księżycowy test sentymentalny
W kolejnym poście przybliżę temat zakupu pierwszych butów do biegania.

Foto­gra­fia — Rafał Trafarski