Wyzwanie — 400 km w miesiącu

Zima to naj­lep­szy okres na dłu­gie wybie­ga­nia, mają­ce na celu przy­go­to­wać nas nie tyl­ko do sezo­nu let­nie­go, ale przede wszyst­kim zbu­do­wać bazę pod inten­syw­ne tre­nin­gi siło­we i wydol­no­ścio­we. Oso­bi­ście lubię dłu­gie wybie­ga­nia, zwłasz­cza te, któ­rym towa­rzy­szą nowe, cie­ka­we miej­sca wyła­nia­ją­ce się zza zakrę­tu. Nie­ste­ty, nie zawsze wyglą­da to tak pięk­nie. Stan­dar­do­we bie­ga­nie – w kół­ko jak cho­mik – po wro­cław­skich tra­sach bie­go­wych jest nud­ne, zamu­la­ją­ce psy­chicz­nie i zawsze zabie­ra za dużo cza­su. Bie­ga­nie sta­je się tyl­ko tre­nin­giem.
Bez pra­cy nie ma jed­nak koła­czy, a na sła­bym fun­da­men­cie nie da się wybu­do­wać oka­za­łej budow­li. Wie­dząc o tym, wraz z wydłu­ża­ją­cym się dniem i nasta­niem pogo­dy, któ­ra nie urą­ga przy­zwo­ito­ści, posta­no­wi­łam zmie­rzyć się z wymie­nio­ny­mi nie­do­god­no­ścia­mi i prze­biec w lutym jak naj­wię­cej kilo­me­trów.
Dla moty­wa­cji i bata nad kar­kiem dołą­czy­łam się do wyda­rze­nia zor­ga­ni­zo­wa­ne­go na Facebook’u przez Radość Bie­ga­nia – “Prze­bie­gnę mini­mum 200 km w lutym !” Wraz z inny­mi oso­ba­mi zma­gam się zatem z dystan­sem dwóch stó­wek. Na dzień dzi­siej­szy – 22 luty – prze­bie­głam 325 km, a ostat­nie 30 dni zamy­kam wyni­kiem 391,7 km. Liczy się jed­nak to co wykle­pię w lutym. Posta­no­wi­łam zro­bić dubla – 400 km.
Nie będę ściem­niać – na tym eta­pie towa­rzy­szy mi ogrom­ne zmę­cze­nie, ale i wiel­ka satys­fak­cja.


Pomi­mo uczu­cia przy­cięż­kich, sztyw­nych nóg, zauwa­żam, że z każ­dym tre­nin­giem krok sta­je się bar­dziej rów­no­mier­ny, choć przy­znam, że na porząd­ne roz­grza­nie i roz­ru­sza­nie mię­śni potrze­bu­ję 6–8km. Wzra­sta tem­po, ale co naj­waż­niej­sze – puls pozo­sta­je na tym samym pozio­mie. For­ma zatem rośnie.

Do koń­ca lute­go pozo­sta­ło jesz­cze 6 dni, do prze­bie­gnię­cia 75 km – tyl­ko i aż tyle. Trzy­maj­cie kciu­ki.