Chęć poprowadzenia bloga biegowego, przeznaczonego dla biegaczy w wieku serialowego inżyniera Karwowskiego zrodził się w mojej głowie jakiś czas temu, było to pod koniec roku 2012.
Przypadkowo w tym właśnie czasie usłyszałam o możliwości uczestniczenia w unijnym kursie:
„Technologie ICT wsparciem dla przedsiębiorczych kobiet”. Nie zastanawiając się wiele zapisałam się. Ostatecznie, aby dobrze poprowadzić bloga dobrze jest mieć jakieś zaplecze poparte ukierunkowaną wiedzą. Miałam nosa. Czas pokazał, że poznanie podstaw platformy publikacyjnej WordPress okazały się być przysłowiowym darem niebios. Dziękuję.
Niestety, jak to zwykle bywa w życiu, praca, treningi, zalew obowiązków i co tu dużo mówić lenistwo aktywowane pilotem telewizora powodowały, że start tematu odwlekał się z miesiąca na miesiąc. Sytuacja ta zmieniła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kiedy w pewien ciepły, letni dzień postanowiłam pobiec z Kowar do Malej Upy. Piękno otaczającej mnie przyrody, słońce i przypływ endorfin spowodowany biegiem, wywołały u mnie nagły wybuch euforii. Pomyślałem, że mogłabym zatracić się w takim bieganiu. Pomyślałam również, że koniecznie muszę podzielić się tym stanem z innymi. Tak, wiem, jest Facebook, szybko zatem wrzuciłam kilka słów. Wiedziałam jednak, że to zdecydowanie za mało. Jeszcze tego samego wieczoru ruszyły prace nad powyższym blogiem. Stało się. Pierwszy artykuł opublikowałam 24 września 2014.
Swój blog kieruję do wszystkich, którzy urodzili się w dekadzie gierkowskiej (choć oczywiście nie tylko), ale przede wszystkim do kobiet po czterdziestce. Chcę pokazać, że życie po czterdziestce nie jest dramatem i nie musi przypominać tragedii Tytanic’a. Biegając nawet rekreacyjnie, ale wytrwale i systematycznie możemy zachować młodość nie tylko ciała, ale i ducha, co pozwoli nam nadal płynąć przez życie bez konieczności korzystania z szalupy ratunkowej. Carpe diem!
Ze względu na przyzwoitość i uczciwość muszę Was w tym miejscu jednak ostrzec: bieganie uzależnia, zmienia styl życia i ogranicza ilość tkanki tłuszczowej, jak to mówią – this is your choice.
Na blogu K40 chciałabym także promować trasy biegowe położone w Karkonoszach, szczególnie te, które biegną po bliższym memu sercu paśmie otulającym Kowary – moje rodzinne miasto.
To właśnie tutaj, w okolicach tego sennego i niestety umierającego dziś miasteczka można odnaleźć jedne z najpiękniejszych i najciekawszych pod względem treningowym tras biegowych z jakimi miałam przyjemność się zmierzyć. Przylegające do Kowar góry – zarówno Karkonosze jak i Rudawy Janowickie – oferują szereg pięknych, malowniczych dróg, o zróżnicowanym nachyleniu i nawierzchni. Śmiało można powiedzieć: dla każdego, coś dobrego.
Mam nadzieję, że uda mi się przybliżyć niezwykłe możliwości jakie oferuje biegaczom szczególne położenie Kowar. Być może uda mi się spowodować, że na kowarskie trasy z zainteresowaniem zaczną spoglądać nie tylko kowarzanie, ale i biegacze spoza regionu, którzy na dzień dzisiejszy tłumnie odwiedzają położony nieopodal Karpacz, zupełnie nie zdając sobie sprawy jaki potencjał ukryty jest tuż za przysłowiową miedzą.
Wszystkich, którzy dobrnęli do ostatniej linijki powyższego tekstu zapraszam do korzystania z zamieszczanych przeze mnie treści. Proszę również abyście wspierali mnie i dzielili się ze mną swoimi uwagami, gdyż wiem, że nie jestem nieomylna, ponad to lubię słuchać dobrych rad i chętnie się uczę.
Pozdrawiam – Jowita